Epicko, niewiarygodnie, nierealnie, nieziemsko, bosko. Jako żywo brakuje przymiotów dla określenia tego wszystkiego czego doświadcza umysł i ciało podczas chwil spędzonych na poznawaniu ścieżek wokół St. Moritz i Davos. Szwajcarskie klimaty rzucają czar na każdego, kto tylko zagości w tej krainie.

Zrodził się spontanicznie przy okazji kolejnej edycji zdjęć. Dziewczyny mega się podjarały na samą myśl, że będzie można zobaczyć majestatyczne szczyty i prześlizgnąć się w ich cieniu. Mnie wydawało się to sporym wyzwaniem, jak na naszą pierwszą poważną jazdę w górach, ale kto z babą będzie dyskutował.

„Było ciepłe lato, choć…”, nie, zupełnie nie było tak, jak w pewnej znanej piosence o Agnieszce i wcale nie padało. Właściwie to było bardzo gorące lato i wcale nie padało. I to właśnie ta aura natchnęła nas pomysłem na przejażdżkę rowerową. Bo jeśli ciągle żar (zamiast wody) leje się z nieba to, o czym myśli przeciętny człowiek ? Tak. Oczywiście o wodzie. I za wodą postanowiliśmy podążać. Za dużą wodą…, czyli dążyć do morza. Tak powstał projekt „Może by nad MORZE…?”.

Pomiędzy jedną listą obowiązków a drugą (niech żyje środek tygodnia) znajduję jedną jedyną godzinę czasu na jazdę. Włącznie z prysznicem. Niewiele. Zostać? Jechać? Dylematy, które powodują utratę kolejnych bezcennych minut. Głód jazdy jest zbyt wyniszczający. Jednak jadę. Środek miasta, światła, tłok, korki... Umykam w boczną dróżkę Pod Bogiem Ojcem i zanikam w otchłani podgórskich Krzemionek.

Północna część Gran Canarii to piękny i malowniczy teren. Stare klify ciągnące się wzdłuż zachodniego wybrzeża, kręte asfaltowe drogi oraz zawieszone chmury przy szczytach gór to widoki, które na długo pozostaną w pamięci.

Województwo Zachodniopomorskie dzięki projektowi „Rowerem przez Południowy Bałtyk" i środkom z unijnego programu Interreg zbuduje tzw. „świetlisty odcinek" w ramach szlaku EuroVelo 10.

Śnieg skrzypi pod grubymi oponami, dookoła bezkres gór i ani śladu żywej duszy, czasem tylko szlak przetnie jakiś roztargniony renifer. W dzień oślepia nas słońce, w nocy przyświeca zorza polarna. Oto Grenlandia.

Czytaliście kiedyś „Wichrowe wzgórza” Emily Brontë? Akcja powieści rozgrywa się w posępnej, ale i urzekającej scenerii wrzosowisk hrabstwa Yorkshire. Marząc, aby pobiegać jak bohaterka książki po bezkresnych wrzosowiskach, planowałam wyjazd do Szkocji. Niepotrzebnie. Chcąc znaleźć się w podobnej scenerii, wystarczy odwiedzić... Dolną Saksonię.

Słońce zaszło ponad godzinę temu i zerwał się silny wiatr. Zmęczony po dniu pełnym wrażeń marzyłem, aby w końcu udać się do samochodu i pozbyć się rowerowego sprzętu. Temperatura na Passo Sella (2244 m n.p.m.), gdzie utknęliśmy na kilka godzin, fotogra­fując jazdę w promieniach zachodzącego słońca oraz podziwiając widoki, błyskawicznie spadała. I tak zastała nas noc.

Za dwa dni, w środę 20 lipca 2016 roku, odbędzie się długo wyczekiwany przez Szwajcarów, kończący się na ich terytorium, etap Wielkiej Pętli. Ich duma z osiągnięcia celu i zrealizowanie etapu na terenie Szwajcarii jest tym większa, gdyż – jak poinformowała nas Ilse Becker odpowiedzialna za PR i kontakt z mediami podczas tego etapu – „W Szwajcarii nie można od tak, jak we Francji zamknąć dróg, ograniczyć dojazdu do sklepów i innych obiektów, bo jest wyścig.

Nie wszyscy wiemy, że ścieżki enduro Srebrna Góra należą do ogromnego kompleksu tras Strefa MTB Sudety, na który składa się aż 20 oznakowanych tras poprowadzonych głównie po szutrowych drogach bardzo ciekawego i tajemniczego obszaru. Imponująca jest łączna długość... werble... 497 km! To tylko trzy razy mniej niż suma długości autostrad w Polsce.

Ewolucja w świecie rowerów postępuje. Kolejne usprawnienia stają się milowymi kamieniami lub ślepymi zaułkami historii. Zawsze wzbudzają dyskusję i ożywiają miłośników teorii spiskowych. Niektóre są prędzej czy później akceptowane, inne są negowane przez lata.

Ziemia obiecana dla tych, którzy łakną spokoju i szukają takich miejsc, by móc bez końca krążyć rowerem i podziwiać spokojne krajobrazy. Spakowaliśmy więc dom z kuchnią (czytaj namiot, gazowy kartusz i garnek) oraz dwa rowery i ruszyliśmy na podbój duńskiej wyspy.

Patrzyłem na G-160 Works z mieszanymi uczuciami. W świetle przesączonym przez grubą warstwę walijskich chmur pomarańcz był bury, płaski i bez życia. Widząc wieszak z pozostałymi testówkami stwierdziłem, że chyba dostali rabat na całą cysternę farby. Praktycznie wszystkie były w tym samym kolorze.

Niebawem premiera kalendarzowego lata. Dnie i noce stają się coraz cieplejsze, co napędza myśli o planowanym urlopie i związanym z nim wakacyjnym wyjazdem. Wielu z nas planuje również krótkie, weekendowe wycieczki poza miasto

Głęboko, w sercu włoskich Alp, w północnej części Lombardii, pośrodku Parku Narodowego Stelvio, ukryte jest Bormio. Otaczający je region zwany jest przez tubylców Wspaniałą Krainą.

Koniec oczekiwania. Bormio ponownie otwiera swoje atrakcje dla entuzjastów rowerowych przygód z całego świata. Słynny i kręty podjazd na Stelvio, czy przełęcz Mortirolo i Gavia, to historyczne miejsca znajdujące się na liście obowiązkowych miejsc do odwiedzenia dla wielu kolarzy.

Złamana łopatka i poturbowany bark wyłączyły mnie z jazdy na rowerze na dobrych kilka miesięcy. Wspaniałe wyprawy z kumplami przeszły mi koło nosa. Z każdą chwilą narastała we mnie energia i czułem, że jeśli jej jakoś nie spożytkuję, to nastąpi autodestrukcja i eksploduję! Nie wiedziałem, gdzie i z kim? Wiedziałem tylko kiedy: natychmiast!

Jesteśmy grupą pięciu przyjaciół. Nasze wspólne podróżowanie na rowerze zaczęło się jeszcze pod koniec gimnazjum. Początkowo były to mniejsze wycieczki po Polsce, aż w wieku 17 lat przejechaliśmy 1200 kilometrową, dosyć zawiłą trasę z Kopenhagi do Hamburga przez największe wyspy duńskie.

Pełen entuzjazmu słucham ogłoszenia nawigacji „Welcome to Italy!” Tyle trasy za nami, dam radę, dojadę do końca, będziemy przed 2 w nocy! Nic z tego. Po kilku godzinach za kółkiem zapach podpalonego sprzęgła na początku krętego podjazdu pod Stelvio jasno daje mi do zrozumienia, że ster muszę oddać bardziej wyspanym kolegom.

Wśród polskich rowerzystów górskich mało jest takich, którzy w „Rychlebach” nie byli, a już na pewno nie ma takich, którzy by o nich nie słyszeli. Nie pomylę się wiele pisząc, że jest to najbardziej polska miejscówka w całych Czechach. Polskie rejestracje zawsze dominują na parkingu przed Zakladną, a nasz ojczysty język jest słyszany w całej okolicy Cernej Vody. I tu mały apel: Rodaku! Radość wyrażaj innymi słowy!

Kilometry leśnej głuszy, zagubione w borach puste jeziora, tajemnicze uroczyska, słodkie jagody i ostre ścieżki, biwaki w szałasach... i tak przez wiele dni. Tylko natura, człowiek i rower. O tym marzyłem. Hartowanie ciała oraz reset umysłu. Obietnicę takiej przygody niesie Skandynawia. Szorstka, a jednak piękna.

Mieszkam na Śląsku. Górnym Śląsku – kiedy wypowiadam te słowa, widzę zwątpienie w oczach rowerowych kolegów. No bo gdzie tam jeździć? Na góralu jeszcze, ale na szosówce? Przecież Śląsk to hałdy węgla, zanieczyszczone powietrze, bardzo ruchliwe drogi... Koledzy! Spokojnie, nic bardziej mylnego.

Jesienią była to dla nas taka rowerowa Atlantyda. Przekazy ustne mówiły, że istnieją tam ścieżki. Niektórzy ryzykowali reputacją zaręczając, że jest tam super, ale kiedy pytaliśmy o szczegóły, zwykle okazywało się, że to opowieść z drugiej lub nawet trzeciej ręki. Że kolega kolegi... widział film na necie. Basta! Postanowiliśmy sprawdzić sytuację organoleptycznie – własną oponą – i zaprogramowaliśmy nawigację na ul. Lhotecką.

W zeszłym roku mieliśmy niezłą zabawę podczas kręcenia fatbike'owego filmu – wiedzieliśmy, że musimy to powtórzyć. Celem naszej wyprawy było przejechanie tego, co na „normalnym” rowerze byłoby nie do przejechania.

Pomysł objechania Polski dookoła było jednym z kilku rowerowych marzeń. Jazda rowerem to sposób podróżowania, który najbardziej preferuję. Bo rower to wolność.

Sobota 4 Lipca 2015, godz. 6 lotnisko w Kutaisi. Dolecieliśmy. Po niespełna 3,5h lotu z Katowic udało nam się bezpiecznie wylądować .Przestawiamy zegarki do przodu o 2h i z tego miejsca zaczyna się nasza przygoda. Powolne wydawanie bagaży z minuty na minutę zaczęło nas uświadamiać oraz przyzwyczajać do tego, że w Gruzji pojęcie czasu ma nieco inny wymiar. Strefa GMT+2 od tamtego dnia oznacza dla nas Georgian Maybe Time.

Godzina 12:30, a ja już wylądowałem w namiocie. Wieje niesamowicie zimny i silny wiatr, a śnieg miejscami całkowicie uniemożliwia jazdę. Nawet na czterocalowych oponach mojego fatbike’a.

Dla większości, wliczając w to nas, Świeradów i wąskie ścieżki MTB to synonimy. Na wieść, że Kross organizuje tam prezentację, ochoczo zebraliśmy po redakcji ubrania potrzebne do zdjęć enduro i ruszyliśmy w drogę. Nawigacja w redakcyjnym Subaru ma to do siebie, że wytyczając najkrótszą trasę, wynajduje przy okazji wspaniałe miejscówki do zdjęć akcji.

Od wiosny planowałem etapową przeprawę przez Beskid Niski albo Bieszczady, a najlepiej przez jedno i drugie naraz. Śniły mi się przygody na szlaku, spanie w lesie i obiady z menażki.



Strict Standards: Only variables should be passed by reference in /home/bikeboard/domains/bikeboard.pl/public_html/smarty/plugins/function.x_paginator.php on line 35

Strict Standards: Only variables should be passed by reference in /home/bikeboard/domains/bikeboard.pl/public_html/smarty/plugins/function.x_paginator.php on line 35
Aktualny numer

Piszemy m.in.

    Piszemy m.in. o:
  • lekkie koła do maratonu
  • Road Tour 2019
  • Andy - Apu Wamani
  • testujemy: Fulle XC, Ghost Kato 3.9 AL, KTM X-Strada 20, Trek Madone SLR 9 Disc eTap,Merida Silex 200, Scott Ransom 920