
Kalejdoskop: Beskid Śląski i Żywiecki
Przez jakiś czas na łamach bB nawet dyskutowaliśmy o powodach i skutkach takich działań, ale jak to mówią: im głębiej w las, tym więcej drzew. Koniec końców nasze kompetencje, ale i możliwości działania, okazały się na tyle marginalne, że postanowiliśmy się z tym pogodzić i przyzwyczaić. W tym numerze zachęcamy Was do odkrycia tego obszaru. Ci, którzy wcześniej tu nie byli, muszą go odwiedzić choćby dlatego, że tu rodziło się polskie MTB. Ci, którzy kiedyś bywali, a zarzucili, powinni wybrać się, żeby zobaczyć całkiem inne góry, bo takich tu wcześniej nie było.
W Beskid Śląski i Żywiecki jeździliśmy zanim jeszcze pokazał się pierwszy numer bikeBoardu. Ba! Zanim w Polsce pojawił się pierwszy MTB i od tamtych czasów robimy to regularnie, a część z nas nawet kilka razy w tygodniu. Widać to choćby po zdjęciach w tym artykule, zmieniały się rowery, stroje, ale fascynacja Beskidem jest wciąż silna, choć nasza miłość cały czas się zmienia. Oto nić Ariadny - przewodnik po wciąż istniejących, dla wielu kultowych, odcinkach tego rejonu Beskidów. Znalazły się w nim też odcinki, których nie znajdziecie na mapach sprzed kilku sezonów.
Beskid Śląski
Z Kamesznicy na Baranią Górę
Czarny szlak kiedyś prowadził praktycznie w całości w lesie. Teraz eksponuje przepiękne widoki na otaczające pasma, ale na szczęście esencja jazdy w zasadzie pozostała bez zmian. Nie ma się co czarować - podjazd wymagający, głównie pod względem kondycyjnym, ale na wielu odcinkach przyda się dobre opanowanie roweru, głównie z powodu mokrych kamieni i korzennych progów. Zdecydowanie lepszy w górę niż w dół. Najlepiej dostać się do niego z okolic Węgierskiej Górki i Ciśca, skąd wspinamy się zielonym szlakiem, natrafiamy na szeroką, równą szutrówkę opasającą stoki Baraniej. Mijamy szlaban i zjeżdżamy do asfaltu, przejeżdżamy przez mostek, skręcamy w prawo i wzdłuż potoku powoli wspinamy się wąskim asfaltem w dolinie. Po około 20 minutach jazdy natrafiamy na szuter, a tuż za nim rozwidlenie. W lewo odchodzi w dół jedna z nowych dróg w stronę Karolówki. My jedziemy 1,5 km lekko w górę i natrafiając po lewej stronie na odbicie czarnego życzymy sobie smacznego.
Z Baraniej Góry do doliny Białej Wisełki
Zjazd niebieskim szlakiem to już nie przelewki. Byłby to jeden z najtrudniejszych, o ile nie najtrudniejszy technicznie zjazd w całym Beskidzie Śląskim, gdyby nie tłumy turystów i zakaz jazdy na rowerze w obrębie Baraniej Góry. Zresztą byłoby to zaledwie kilkanaście minut fantastycznej zabawy wyłącznie dla dysponujących świetną techniką. Praktycznie w całości przebiega ścieżką pełną głazów wysokich na pół metra, progów skalno-korzennych i przecięć niewielkich wodospadów. Najwygodniej i zgodnie z prawem dostać się można na Baranią od strony Przysłopu, wspomnianym czarnym wiodącym z Kamesznicy, bądź zielonym szlakiem ze Skrzycznego.
Czerwony ze schroniska na Przysłopie
Podjazd czerwonym szlakiem od schroniska na Przysłopie to legendarne 3,2 km walki na rowerze. Zaczyna się bardzo stromym odcinkiem kamienistym. Po dotarciu do lasu wyłącznie lawirowanie ponad parowem, między drzewami i subtelne muskanie nieprawdopodobnie pokręconych korzeni daje nadzieję na zebranie punktów. Po mniej więcej 2/3 dystansu szlak wypłaszcza się i staje
się znacznie łatwiejszy. Prace leśne przełożyły się w ostatnim czasie na sporą redukcję trudności - wiele odcinków kamienistych już takimi nie jest (w górnej części szlaku). Zniknęły też najfajniejsze ścianki z korzeni. Przejazd tym szlakiem po kilku latach przerwy wywołał wrażenie, jakoby pewne odcinki zwyczajnie spotkały się z lemieszem spychacza.
Zjazd czerwonym ze Skrzycznego do Buczkowic
Absolutny numer jeden w Beskidzie Śląskim. To licząca ok. 8-9 km UCZTA dla kolarza MTB zainfekowanego wirusem enduro. Cały czas jedzie się wąską ścieżką o niepowtarzalnym charakterze. Zaczynamy na Skrzycznem i ruszamy niebieskim, a potem zielonym szlakiem. Po pierwszych metrach nartostradą odbijamy w prawo i od razu trafiamy na strawersowaną, pociętą kamolami i małymi uskokami ścieżkę. Średnio stroma. Kulminacją jest nawrót o 180 stopni połączony z uskokiem. Teraz robi się bardziej stromo i momentami naprawdę bardzo kamieniście, ale w dobrym znaczeniu. Oddech łapiemy akurat, gdy adrenalina uderza uszami. Po przecięciu stoku czeka nas pierwsza z kilku konkretnych korzennych ścianek. Kolejna, bodajże najtrudniejsza znajduje się po następnym nawrocie i ponownym wjechaniu w las. Opcji przejazdu jest kilka, co jedna to trudniejsza. Nie tylko po opadach, także z powodu porannej rosy - lodowisko. Po rozwidleniu szlaków niebieskiego i zielonego podążamy zielonym - przed nami kolejna porcja atrakcji, z których największym wyzwaniem jest wąski uskok w zakręcie z pokręconych korzeni i ostrych głazów. Jesienią, gdy wszędzie pełno liści - gorąco. Nagromadzenie przeszkód i atrakcji jest piorunujące - cały czas coś się dzieje. Po około 60% zjazdu na małej przełęczy zielony odbija w lewo do Szczyrku, bez większych już atrakcji. Obieramy szlak czerwony i delikatnie się wznosimy, by pod koniec ostro szarpnąć na korzennym pasażu. Tuż za nim szlak idzie w iście trialową sekcję po skałach - do przejechania, pod warunkiem, że uprzątną drzewa. Dalszy zjazd do Buczkowic to totalny obłęd - nieco korzeni i kamieni, następnie szybko przelatujemy dość szerokim duktem do miejsca, gdzie jeszcze nie zabliźniła się rana po zdartym kawałku najlepszego odcinka. Cześć jego pamięci! Podążamy ową blizną (wygodny szuter) i trafiamy na wąziutką na 30 cm, przyklejoną do stoku, krętą, ale gładką i nie dającą się zapomnieć ścieżkę, którą wręcz lecimy na sam dół. Za pierwszym razem wskazana ostrożność. Ostatnio powstały tu mostki nad bardzo zdradliwymi rowami poprzecznymi. Przez większość dało się przeskoczyć, ale jeden był śmiercionośny. Na dole poczujecie się jak w niebie.
Zjazd z Klimczoka na Karkoszczonkę
Pamiętam ten odcinek, gdy jeszcze był nietknięty łańcuchem piły. Najciekawszy fragment był dłuższy o jakieś 35%. Zaczynamy na przełęczy Siodło i kierujemy się na lewo patrząc na szczyt Klimczoka. Wjeżdżamy do lasu, zjeżdżamy obłędnie szybko szeroką, nieco kamienistą i ogólnie ryzykowną drogą do miejsca, gdzie czerwony szlak skręca na wąską ścieżkę w prawo. To właśnie tam, za małym uskokiem, przecinamy szeroki dukt i zaczyna się… Pokonanie bez podpórki następujących po sobie kilkunastu progów korzennych świadczy, że jesteś naprawdę mistrzem. Egzamin dojrzałości MTB. Na „mokro” - fenomenalnie trudne. Odcinek ten ma „tendencję spadkową”, ale trzeba pamiętać, że skaczemy non stop góra-dół, bez chwili na złapanie oddechu. Zawahanie na jednym stopniu sprawia, że kolejnego już nie najedziemy jak należy. Po około 700-800 m jazdy przyjemność się kończy i zjeżdżamy do szerokiej drogi wyciętej wzdłuż stoku. Kiedyś [jeszcze w latach 90. ubiegłego stulecia - przyp. red.] w miejsce tej drogi mieliśmy cały czas wspaniały singiel. Dalszy zjazd może być zabawą lub utrapieniem. Zabawą jest, gdy zjeżdżamy wybierając ścieżkę powyżej kamienistego parowu, czasami go przecinając. Ogólnie 2,5 km dającego frajdę szlaku. Na przełęczy do wyboru mamy kilka opcji - dwie możliwości ewakuacji
(Brenna i Szczyrk) lub kolejne OS-y.
W kierunku Baraniej Góry, Skrzycznego lub okolic Ustronia
Jeśli planujecie długą wyrypę lub macie zamiar uderzyć w kierunku Baraniej, Skrzycznego lub okolic Ustronia, to polecam jechać za czerwonym szlakiem w kierunku Salmopolu. Po kilkudziesięciu metrach szlak skręca w prawo na wąski singiel. Podjazd, jakieś 20-30 m ścianki kamieni, może w niektórych warunkach być wyzwaniem. Dalej czekają na Was niemal 2 km fenomenalnego i - co ważne - w dużej mierze przejezdnego dla większości jeżdżących regularnie fanów MTB zjazdu. Choć odcinki wymagające umiejętności, panowania nad rowerem i ekwilibrystyki także się znajdą. Jeśli jednak nie macie zbyt dużo czasu, lub wolicie spędzić resztę dnia rozkoszując się spokojem i nieograniczonymi widokami, to lepiej…
Na Klimczok lub Błatnią
…cofnijcie się kilkanaście metrów. Za szlakiem czerwonym w prawo (patrząc w dół) odbija wyraźna, gruntowa droga. Biegnie nią szlak narciarski. Jest to świetny odcinek, gdy chcemy się „jezdnie” dostać na Klimczok, lub Błatnią. Nie napotkamy tutaj szczególnych trudności technicznych. Ze względu na przeplatające się bardzo strome i płaskie odcinki konieczny jest atom w nodze. Całość do podjechania. Podjazd ten ma około 4-5 km, nigdy nie mierzyłem, ale nieco się jedzie i wyprowadza na wycięty w pień szczyt Stołów pomiędzy Klimczokiem i Błatnią.
Na Skrzyczne z Lipowej
Na łatwiznę, czyli pierwsza z dwóch opcji banalnego dostania się na czubek najwyższego szczytu Beskidu Śląskiego (Skrzyczne 1257 m n.p.m.). Podjazd rozpoczynający się w Lipowej, liczący ponad 11 km i niec o ponad 700 m w pionie od zawsze był najdogodniejszym i najspokojniejszym. Jednak, gdy jakiś czas temu klasyczny beskidzki, kamienisty dukt zyskał nową jakość w postaci równej jak stół szutrowej nawierzchni, można tu wyjechać przełajówką. Tym bardziej, że praktycznie do połowy położony jest asfalt. Podjazd poezja, także biorąc za wykładnik fantastyczne widoki roztaczające się wokół. Całość podjazdu zajmuje około 40 minut.
Na Skrzyczne ze Szczyrku
Jeśli chcecie sprawnie dostać się na „króla” z doliny Żylicy (Szczyrk), to udajcie się pod Golgotę (kompleks narciarski) zlokalizowaną w miejscu, gdzie droga asfaltowa na Przełęcz Salmopolską zaczyna się mocniej wspinać. Skręcacie w lewo w drogę między wyciągami. Średnio stromo wspinamy się aż do spotkania szutrówki. Trzymamy się cały czas tej drogi. Po pokonaniu kilku zakosów dojeżdżamy do swego rodzaju placu, na którym skręcamy ostro w lewo na stromą, nieco mniej równą drogę. Ponad sobą widzimy już idącą poniżej grzbietu stokówkę - wręcz autostradę
wiodącą od Hali Skrzyczeńskiej. Tutaj mamy możliwość dokonania wyboru jadąc w lewo na wspomnianą halę, z której kamienistą drogą osiągamy grzbiet pod Skrzycznem i szlakiem zielonym wjeżdżamy na szczyt (ponad halą wybieramy na rozwidleniu drogę w prawo, a następnie w lewo). Możemy również, po osiągnięciu trawersującej stokówki, pojechać w kierunku widocznego Malinowa (na który wjeżdżamy odchodzącą od drogi w lewo momentami stromą ścieżką) i dalej albo na Malinowską Skałę i odkrytym już całkowicie grzbietem na Skrzyczne, w drugim kierunku na Zielony Kopiec, Magurkę Wiślańską i Baranią Górę, tudzież - po wjechaniu na grzbiet Malinowa – możemy przeciąć go i dalej podążać podobną autostradą na Przysłop pod Baranią Górą (przecinając mniej więcej w połowie „trialowy” niebieski szlak z Baraniej). Ostrzegamy jednak, że obowiązuje na niej całkowity zakaz ruchu rowerem.
Cygański Las
Jeśli akurat nie macie za dużo czasu, dzień jest krótki, a chcecie solidnie pojeździć, to polecam skorzystać z „oferty”, jaką na dwa fronty serwuje Bielsko Biała. Cygański Las obfituje w niezliczone ścieżki, znane i mniej znane, ale na szybki wypad polecam dosta ć się żółtym szlakiem na przełęcz pod Kozią Górą i dalej szlakiem niebieskim na szczyt. Wygodna szutrowa droga jest świetnie wydeptana nawet w zimie. Zjazd tylko i wyłącznie zielonym szlakiem wzdłuż byłego toru saneczkowego. Na całej długości wąska, dość kręta ścieżka w dużej mierze z uskokiem po lewej stronie. Sporo małych progów z korzeni, sztucznych atrakcji (bandy i hopki). Kulminacją są trzy sekcje korzenne na pełną szerokość ścieżki - naprawdę wyzwanie. Najlepszym zjazd zajmuje nieco ponad 4 minuty. Sprawdźcie, ile zajmie Wam. Jest łatwo dostępny, nie poprzestaniecie na jednym przejeździe.
Krótka runda po Beskidzie Małym
W kierunku wschodnim polecam wpaść na moment w Beskid Mały. Ul. Górską jedziemy może 2 km w kierunku przełęczy Przegibek i odbijamy w prawo na żółty szlak, którym dojeżdżamy do czer wonego (przełęcz przy nowej posiadłości górskiej). Za czerwonym, wygodną drogą po około 20-30 minutach spokojnej jazdy meldujemy się na Magurce. Świetne widoki na Żar ze zbiornikiem elektrowni wodnej oraz Skrzyczne (po stronie zachodnio-południowej). Na Magurkę możemy się dostać wygodnie, choć nieco trudniej, jadąc żółtym szlakiem od strony Międzybrodzia. Jest momentami stromy, ale wszystko da się wyjechać. Daniem głównym jest zjazd niebieskim szlakiem na Przegibek. Ogólnie ten 3-kilometrowy odcinek pokonuję wyłącznie ze względu na około 700-, 800-metrowy singiel wiodący lewą stroną wąwozu. Dobra zabawa na krótki dzień. Jeśli jednak chcecie nieco przedłużyć wycieczkę, to polecam….
Zjazd z Gaików do Lipnika
Po zjeździe z Magurki przecinamy szosę Bielsko-Biała-Międzybrodzie oraz parking i wjeżdżamy na nieznakowaną ścieżkę w lesie (stroma ścianka 20 m tuż za parkingiem) Po około 300 m trafiamy na niebieski szlak. Raz lżej, raz mocniej podjeżdżamy na Gaiki. Tu kierujemy się na lewo za szlakiem niebieskim i czerwonym. Gdy niebieski odbija w prawo do lasu, bądźcie przygotowani na 7 najtrudniejszych agrafek, jakie można znaleźć w tej części Karpat. Odcinek ten był częścią zawodów Enduro Trophy. Pokonanie wszystkich bez podpórki jest wyzwaniem - całkowity balans na hamulcach. Z uwagi na spore nachylenie zbocza, którym biegnie szlak, zabawa dość niebezpieczna i ryzykowna. Po zjechaniu na dół musimy albo podążać za szlakiem do Lipnika (dla nieznających okolicy), albo „na czuja” próbować dostępnymi ścieżkami odnaleźć szutrową stokówkę wiodącą do drogi asfaltowej Bielsko-Biała-Przegibek. W pewnym momencie droga szutrowa przecina czerwony szlak z Gaików. Skręcamy za nim w prawo i po kawałku niezłej ścieżki kończymy pod kościołem. Szybka sprawa na krótki jesienny trening.
Beskid Żywiecki
Zmiany, jakie dotknęły Beskid Żywiecki, są nie mniej znaczące, ale ni e tak drastyczne i„otwierające”, jak ma to miejsce w Beskidzie Śląskim. Na szczęście najbardziej treściwe odcinki nie zostały doprowadzone do kalectwa. Ogólnie wybór szlaków jest ogromny. Proponuję jednak kilka takich, których z reguły nie znajdziecie w typowych przewodnikach dla rowerzystów. Za punkt początkowy proponuję przyjąć Halę Rysianka, na którą doskonały dojazd oferuje żółty Ujsołów przez Halę Redykalną (1 odcinek z buta), czarny z Żabnicy na Boraczą i dalej żółtym na Rysiankę, czerwony z Hali Miziowej lub żółty (z końcówką na czerwonym) przez Krawców Wierch. W każdym
przypadku zarówno jazda, jak i widoki są pierwsza klasa.
Niebieskim szlakiem z Romanki na Abrahamów
Zjazd niebieskim szlakiem to hardcore, a nie disco. Na Romankę można dopchać rowery żółtym szlakiem przez Halę Pawlusią. Początek podejścia żółtym w stronę rezerwatu jest naprawdę stromy i trudny. U szczytu rezerwat wyglądający jak cmentarzysko drzew. Większość z nich leży połamanych, wszystko porośnięte białym mchem. Jedyne takie miejsce w Beskidach. Na szczycie skręcamy w lewo do tyłu. Zjazd - „po suc hu” jest mega trudny, „w wilgoci” ekstremalny. Ścieżka jest wąska, kręta, mocno poprzerastana korzeniami i bardzo stroma. Dodatkową trudność buduje slalom między głazami. Nie jedźcie w pojedynkę, trudnością przewyższa niebieski z Baraniej. Taka zabawa trwa około 1,2 km. Za najtrudniejszym odcinkiem zaczyna się baaardzo stromy zjazd na wyciętą w pień j uż teraz halę w okolicach Suchego Gronia. Istny drift między drzewami. Na 2,6 km całości trasy tracimy około 540 m, z czego pewnie 2/3 na odcinku niespełna 1,5 km!
Na przełęcz pod Kotarnicą
Nieco mniej radykalną opcją jest zjazd niebieskim, ale przez Majcherkową na przełęcz pod Kotarnicą. Tutaj również mamy do dyspozycji fenomenalną, w pełni jezdną, bardzo urozmaiconą ścieżkę. Na całej długości do przełęczy zabawa jest świetna. Dalej macie do wyboru zjazd czarnym do Sopotni Wielkiej - rozjechana do imentu gliniasta droga lub tylko nieco lepsza za niebieskim do Sopotni Małej.
Z Rysianki do Żabnicy Skałki
Kolekcjoner kości - tak od 18.08.2012 r. (maraton w Korbielowie) będę nazywał zielony z Rysianki do Żabnicy Skałki. Swoje najbardziej obfite w „plony” lata ma pewnie za sobą (prace leśne częściowo zmiotły pierwotną ścieżkę), ale wciąż w górnej części pozostał ultratrudny singiel z kilkoma wymagającymi zimnej krwi progami. W miejscu gdzie kiedyś była najbardziej stroma sekcja, pełna korzeni i progów skalnych, teraz niestety jest ściana gliny, ale za to wycięty stok eksponuje po prawej niezłe widoki. Po minięciu tego odcinka miejcie się na baczności - niby banalna „eska” tuż przed końcem poraża niezauważalną muldą, która zbyt szybko najechana potrafi wybić wprost na stojące obok ścieżki drzewa. Teraz już to wiem, ała… mój bark. Końcówka też niczego sobie, szczególnie z krótkim wąwozem pełnym kamierdolcy.
Z Rysianki w stronę Boarczej
Na Rysiance wszystkie ścieżki oznaczone na zielono zwiastują zabawę. Obierając zielony, ale w stronę Boraczej również szykuje się niezła „wyżerka”. Spokojnie przejeżdżamy przez Lipowską i może po 1 km jazdy górą hali natykamy się na rozwidlenie. Jedziemy na wprost do lasu, pierwsze kilkaset metrów do zakrętu przy kapliczce to okrutny łomot. Dalej jest nieco łatwiej, ale z każdym metrem widoki wyeksponowane wycinką pochłaniają coraz bardziej. Trzymajcie jednak mocno kierownice i raczej miarkujcie z naciskaniem hamulców. Wyłącznie płynna jazda po tych ułożonych w rytmie progach jest zabawna i w miarę bezpieczna. Mniej więcej w połowie są dw a konkretne uskoki skalne, które albo…, albo…
Zjazd z Pięciu Kopców
Na mojej subiektywnej liście jeden najlepszych, mocno hardcore’owy, zjazdów w Beskidach. Prowadzi polska część Pilska, wzdłuż granicy na przeł. Glinne. Kamienie - korzenie - korzenie – kamienie – stromo – bardzo stromo i jeszcze bardziej stromo niż stromo. Ten odcinek musi być albo celem wyjazdu samym w sobie, albo elementem bardzo przemyślanej, choć trudnej i długiej trasy. Aby ją ułożyć, możecie wykorzystać jedną z poniższych opcji podjazdowych w tych okolicach.
Do schroniska pod Lipowską
Pierwszą jest zupełnie pomijany niebieski szlak trawersujący stoki Rysianki od strony południowej. W Ujsołach kierujemy się asfaltem do Złatnej i tam skręcamy w lewo w rewelacyjną szutrową drogę dojazdową do osiedla Zapolanka. Po mniej więcej 1-1,5 km w prawo odbija, mało zachęcająco, niebieski. Pierwsze 100 może 200 m trzeba podejść trawiastą ścieżką. Po jej pokonaniu trafiamy na ciągnący się jak guma do żucia, lekko nachylony, gładki, fenomenalny trawers. W pewnym momencie mamy wrażenie, że jeździmy w kółko. Przejeżdżamy nad kilkoma małymi wodospadami, by w końcu dotrzeć do miejsca, gdzie szlak skręca w lewo na bardzo kamienistą, nienadającą się do jazdy ścieżkę. Niesiemy przez kilka minut rower do widocznego schroniska pod Lipowską lub przecinamy tą ścieżkę i jedziemy dalej do spotkania szerszej drogi, którą również dość stromo, ale jedziemy na Rysiankę (droga ta zaczyna się przy końcu asfaltu
w Złatnej i w dużej mierze wiedzie wraz z czarnym szlakiem na Rysiankę).
Podjazd z doliny Sopotni Wielkiej
To drugą z opcji, którą śmiało można wykorzystać w układaniu wycieczek w tych okolicach. Od słynnego wodospadu kierujemy się w głąb doliny. Naczelny proponuje następującą nawigację: - Za przystankiem autobusowym Sopotnia Wielka Kolonia w lewo odbija asfalt w stronę leśniczówki. Tuż za nią po lewej stronie pojawia się nawet równoległy, pierwszorzędny singielek, ale odradzam. Po dojechaniu do pierwszego odbicia w lewo bardzo gładkim i równym szuterkiem rozpoczyna się trawers Buczynki i Uszczawnego. Szutrówka wreszcie doprowadza do zielonego na Miziową i za nim najpierw po beskidzkiej rąbance stromo pod górę (dosłownie 200 m) dojedziemy do przepięknego trawersu ścieżką. Dalej technicznie, ale całkowicie przejezdnie. Według mnie to jeden z najlepszych podjazdów na Miziową”.
Z Korbielowa na Miziową
Najdogodniejszym dojazdem jest nieoznakowany podjazd, rozpoczynający się w Dolinie potoku Buczynka. Z centrum ruszamy za żółtym szlakiem na Miziową, wąskim asfaltem w lesie. W pewnym momencie żółty szlak odbija w prawo, my jedziemy dalej i po około 1 km, po pokonaniu krótkiej stromej ścianki asfaltu, na wypłaszczeniu widzimy odchodzącą w prawo stromą gliniastą drogę. Trzymamy się jej od teraz cały czas. W drugiej części może być podmokła i tam też natkniecie się na swoiste „chodniki” z poprzecznych bali. Około 500 m po minięciu bali skręcamy w węższą, skoleinowaną drogę w prawo i po pewnym czasie napotykamy doskonały, nieoznaczony singiel, którym docieramy do zielonego szlaku na Miziową i dalej już do Hali.
Opracował: Jarek Hałas, zdjęcia: Miłosz Kędracki, Daniel Klawczyński, Janusz Maniak, Piotr Staroń, Jacek Wejster
Dodano: 2013-11-15
Tagi:
beskid Śląski, Beskid Żywiecki
Reklama