Układają się w charakterystyczny łuk, coś na kształt odwróconej litery „C”. Ta litera jest całkiem spora, bo doskonale widać ją nawet z kosmosu. Ich długość - prawie 1500 km (a szerokość dochodząca niekiedy do 500 km) czyni je jednym z najbardziej rozległych łańcuchów górskich tej części świata. Zahaczają w sumie o osiem krajów Europy. Znacie bardziej ambitny temat na wyprawę rowerową w promieniu kilkuset kilometrów?

Pełen tekst naszych wysłanników zamieściliśmy w papierowym wydaniu bikeBoard 5/2010 (gdzie kupić). Poniżej natomiast znaleźć możecie garść informacji przydatnych w podróży w opisywane rejony Europy, a także porcję niepublikowanych zdjęć.

Dojazd:
Jeżeli w bliższe pasma ukraińskie to najlepiej dostać się do Chirowa pociągiem „przemytnikiem” z Ustrzyk Dolnych ( 2 na dobę) a dalej popedałować trochę asfaltem. Dojazd w okolice Świdowca to stosunkowo łatwa sprawa: Z Przemyśla rowerami do Medyki, pieszo przekraczamy granicę i dalej busem lub elektriczką (stacja Mostys’ka 5 km od przejścia) do Lwowa. Stamtąd bezpośredni pociąg do Rachowa (Rakchiv) – trzeba tylko kupićbilety w najtańszej klasie – tam jest miejsce na rowery. Wysiadając wcześniej w Worochcie lub Kvasy można od razu uderzać w Czarnohorę lub na Świdowiec. Z samego Rachowa jest 45 km do przejścia granicznego z Rumunią w Sygiecie Marmaroskim.
Z Sygietu natomiast jest pociąg jadący na południe do Braszowa, jeżeli chemy bardziej południowe pasma. Jest również bezpośredni pociąg Kraków – Braszów, niemniej mogą być w nim problemy z rowerami. I jest wyraźnie droższy. Wkraczając na Ukrainę wypełniamy immigration card, wiza tranzytowa to tylko 3 dni, dlatego lepiej prosić o turystyczną a raczej po prostu nie wspominać o jeździe dalej – nasza tranzytowa wiza 4 dnia okazała się być nieważna i trzeba było przekupić strażnika (jest to zresztą powszechny zwyczaj – kilka hrywien do paszportu, nas kosztowało to trochę więcej.) Paszport przy wjeździe na Ukrainę musi być ważny co najmniej pół roku.

Jedzenie:
Nie ma kłopotu z zaopatrzeniem się w wioskach czy miejscowościach, jednak asortyment potrafi być wąski. Brak sosów w proszku jest utrudnieniem, warto wziąć kilka ze sobą. My gotowaliśmy na ogniu w aluminiowym kociołku. Kiedy było to z róznych względów niemożliwe kolacja na gazie i małym palniku – to jednak było wyjściem awaryjnym. Nie ma co liczyć na jakiekolwiek schroniska w górach – nie ma, jedzenie trzeba wziąć w całości ze sobą. Warto zawczasu rozglądać się za wodą, bo nie wszędzie jest. Trzeba też zwrócić uwagę, czy nie jest to ulubione miejsce pojenia owiec lub też czy woda nie spłukuje owczych ekskrementów. Dwa bidony w każdym rowerze to minimum.


Strict Standards: Only variables should be passed by reference in /home/bikeboard/domains/bikeboard.pl/public_html/smarty/plugins/function.x_paginator.php on line 35

Dodano: 2011-11-24

Autor: Tekst i zdjęcia: Jakub Sidut - www.spmc.pl, opracował Daniel Klawczyński

Reklama


Aktualny numer

Piszemy m.in.

    Piszemy m.in. o:
  • lekkie koła do maratonu
  • Road Tour 2019
  • Andy - Apu Wamani
  • testujemy: Fulle XC, Ghost Kato 3.9 AL, KTM X-Strada 20, Trek Madone SLR 9 Disc eTap,Merida Silex 200, Scott Ransom 920