‑ Idź, pogadaj z panami, żeby sobie poszli i dali nam spokój - powiedział Aron.
‑ Możesz sam pójść. Mówią po angielsku równie dobrze jak ty - odparłem.
‑ Co za pech, że nie udało nam się ich zgubić.
‑ A nawet była okazja, wtedy gdy podjechali na chwilę do przodu. Prysnęlibyśmy na pustynię i nie musielibyśmy się teraz z nimi użerać.
Każdego wieczoru w Egipcie ta historia powtarzała się z mniejszymi lub większymi modyfikacjami. Jeśli policjanci byli bardziej uparci, lądowaliśmy na pokrytym gruzem i stuletnim kurzem dziedzińcu przydrożnego posterunku. Jeśli akurat trafiliśmy na patrol z mniejszą siłą przebicia, kończyło się na tym, że to oni spali w samochodzie w pobliżu naszego obozowiska. Dla dobra obu stron postanowiliśmy więc policję gubić i gdy zbliżał się zmierzch, uciekać im na pustynię. Nie zawsze się to udawało, ale czasem los nam sprzyjał. Tak jak wtedy, gdy zjechaliśmy z asfaltu na taką boczną dróżkę, która w miarę oddalania się od zgiełkliwej szosy stawała się coraz węższa, ale też i przyjemniejsza. Jechaliśmy wśród wysokich łodyg trzciny cukrowej, oglądając miejsca i sceny, które zapewne niewiele zmieniły się od czasów faraonów. Oto orka - za parą wołów zaprzężonych do drewnianego pługa idzie dwóch ubranych w długie białe szaty chłopów - tam i z powrotem, od końca do końca pola. A dalej idzie wzdłuż kanału karawana osłów obładowanych do granic możliwości paszą i warzywami. Z łodzi na kanale stawiają sieci na ryby, a wśród nadbrzeżnego sitowia można dojrzeć wielki łeb czarnego byka z rozłożystymi rogami - wypisz, wymaluj - jak z obrazków w starożytnych świątyniach. Jadąc zerkaliśmy ciekawie na policyjną toyotę, która z coraz większym trudem przeciskała się za nami po wąskiej ścieżce i zastanawialiśmy się, co mogłoby zmusić policję do odstąpienia od mozolnego pościgu. Nagle na ścieżce pojawiły się dwa obładowane trzciną wielbłądy. Nawet my, na rowerach, mieliśmy trudności, by je wyminąć. Ale policyjny samochód i bez wielbłądów ledwo mieścił się ścieżce. Wycie syreny niewiele mogło pomóc, a wielbłądom najwyraźniej się nie spodobało, bo przypuściły atak na radiowóz i kierowcę.
‑ Zdaje się, że dostaliśmy szansę - uznaliśmy.
I czym prędzej oddaliliśmy się od naszych prześladowców w mundurach, którzy tymczasem użerali się z gryzącymi wielbłądami i wrzeszczącym właścicielem.
Trzeba więc przyznać, że policja miała z nami sporo problemów i niemało wrażeń. Ale takie zniechęcanie nie na wiele się zdawało - co rano kolejne patrole odnajdywały nas na drodze i nie spuszczały nas z oka. Oczywiście nie robili tego przez sympatię dla naszej grupy, lecz dlatego, że takie są wymogi bezpieczeństwa. Ten żyjący z turystyki kraj nie może sobie pozwolić, by odwiedzającym turystom przydarzyło się jakieś nieszczęście (a zdarzały się już takie przypadki). W gospodarce spowodowałoby to od razu niepowetowane szkody. W rezultacie, kto planuje podróżować rowerem przez Egipt, musi liczyć się z częstą obecnością samochodu policyjnego.
Dla sprawiedliwości trzeba przyznać, że niekiedy policja okazywała się pomocna - jak choćby przy odpędzaniu namolnych dzieci biegnących z dzikim wrzaskiem za naszymi rowerami. Opanowaliśmy też sztukę czepiania się ich samochodu - drogi w egipskiej części doliny Nilu są w zasadzie płaskie jak stół, ale jeśli gdzieś jednak trafi się jakaś górka, taka podwózka pozwala oszczędzić nieco siły. A te są nam potrzebne, bo po dwóch dniach zwiedzania Kairu trzeba całkiem mocno wciskać pedały, by przemierzyć dzielące nas od Asuanu 1200 km.
Jedziemy cały czas wzdłuż Nilu. Bo niby jak inaczej? Rzeka jest kręgosłupem kraju - tu zbiegają się wszystkie drogi, tu żyją ludzie, a po obu jej stronach - tylko pustynia. Osiemdziesiąt milionów ludzi żyje na pasie długości półtora tysiąca km i szerokości kilku, najwyżej kilkunastu. Dużo? Ogromnie dużo! Co to oznacza dla rowerzysty? Przede wszystkim ogromny, koszmarny ruch uliczny. Na drodze można spotkać wszystko, co tylko jest w stanie się poruszać: osły, konie, wielbłądy, wózki, skutery i hałaśliwe tuk tuki... A już samochody to prawdziwy przegląd historii motoryzacji. Porusza się to wszystko chaotycznie, we wszystkich kierunkach. Jak tu przecisnąć się kruchym rowerkiem pomiędzy ogromnymi ciężarówkami? Na zewnętrznych obserwatorach ten ruch robi jak najgorsze wrażenie. Przed wyjazdem straszono nas egipskim ruchem ulicznym i nie wróżono bezpiecznego powrotu! A tymczasem nie dzieje się tu na drogach nic innego, niż w innych krajach pozaeuropejskich. Wystarczy się oswoić, przyzwyczaić, nawet polubić. Podstawowa zasada to mieć oczy dookoła głowy - wprawdzie kierowcy, nieprzyzwyczajeni do widoku objuczonych rowerzystów, zwykle trzymali się od nas z daleka, to jednak - zwłaszcza taksówkarze i kierowcy minibusów - często zajeżdżali drogę, by zatrzymać się po czekających na poboczu pasażerów. A potem już tylko wystarczy poddać się chaosowi. Szybko nauczyliśmy się korzystać z donośnych klaksonów, które przezornie zamontowaliśmy na rowerach. Dzięki temu przestaliśmy odróżniać się od innych użytkowników dróg, dla których jest to podstawowy sposób pozdrawiania, ostrzegania, grożenia, chwalenia, dziękowania i wyrażania wszelkich uczuć przez prowadzącego pojazd. Drugi problem to sama obecność tysięcy ludzi, przed którymi nie sposób się schronić. Egipcjanie są przyjaźni i pozytywnie nastawieni do przyjezdnych, ale na dłuższą metę kontakty z nimi stają się męczące. Ludzie Wschodu są bardzo gościnni - to nakaz religii i tradycji, ale także konieczność w ciężkich warunkach pustynnych krajów. Podczas podróży doliną Nilu możecie więc spotkać się z licznymi gestami przyjaźni i sympatii. Przyzwyczaicie się, że ludzie przy drodze będą do was machać i pozdrawiać po arabsku lub kilkoma znanymi słowami angielskimi, że gdziekolwiek się zatrzymacie zaraz zbierze się wokół was kilka osób zainteresowanych - skąd, dokąd i po co jedziecie. Niestety w wielu przypadkach kryje się za takim postępowaniem drugie dno - biały człowiek jest często tylko chodzącym bankomatem, z którego należy wyciągnąć tak dużo, jak tylko się da. Toteż często padaliśmy ofiarą oszustw, a w każdym razie ich usiłowania, bo szybko nauczyliśmy się stawiać opór pazernym wyłudzaczom.


Strict Standards: Only variables should be passed by reference in /home/bikeboard/domains/bikeboard.pl/public_html/smarty/plugins/function.x_paginator.php on line 35

Dodano: 2011-10-28

Autor: Tekst i zdjęcia: Maciej Czapliński

Reklama


Aktualny numer

Piszemy m.in.

    Piszemy m.in. o:
  • lekkie koła do maratonu
  • Road Tour 2019
  • Andy - Apu Wamani
  • testujemy: Fulle XC, Ghost Kato 3.9 AL, KTM X-Strada 20, Trek Madone SLR 9 Disc eTap,Merida Silex 200, Scott Ransom 920