
Miejskie enduro: krakowskie Podgórze i Krzemionki inaczej
ALCHEMIA ENDURO
Długi (jak na warunki miejskie) podjazd prowadzi mnie na Wzgórz e Lasoty. Fałdowania wyniosły go na niebotyczną wysokość 269 m n.p.m., ale dzisiaj dobre i to. Po drodze mijam „na blacie” – największe do niedawna graffiti w kraju (pt. Silva Rerum) ilustrujące historię Polski od chrztu, aż po wydarzenia współczesne. Blaknie, szkoda. Kiedyś istniał pomysł osłonięcia graffiti szybą, która chroniłaby dzieło przed powolnym rozpuszczaniem się pod wpływem deszczu i brudzeniem spalinami.
Kładką mijam niekończące się o tej porze korki ulicy Nowohuckiej. Kończy się zakres użycia blatu. Droga idzie ostro w górę pod Kopiec Kraka. Tutaj, przy ul. Maryewskiego pomieszkuje legendarna już postać tej dzielnicy. Niebawem dorówna sławą, a może i przebije, najsłynniejszego obywatela Krzemionek, alchemika Twardowskiego. Jak wieść niesie obywatel, co pół roku wysyła lokalnej policji płytkę CD ze zdjęciami nieprawidłowo zaparkowanych w szutrowej zatoczce samochodów. Policja analizuje rocznie kilka tysięcy zdjęć, a następnie próbuje ustalić właścicieli pojazdów. Proces trwa miesiącami. Ot, lokalny folklor, którego w tej dzielnicy naprawdę nie brakuje. Tymczasem asfalt zmienia się to w szutry, to znów ścieżyny, to w beton – miejska alchemia enduro.
Z Kopca widok, który zawsze cieszy oko. 360 stopni dookoła rozlewa się wielka przestrzeń. Od północy Jura, na południu Babia Góra, Pilsko, Romanka, a na pierwszym planie najpiękniejsza z panoram Krakowa: Wawel, rozsiane strzeliste wieże kościołów, zalew Bagry, są oczywiście i dymiące kominy Łęgu i Nowej Huty. Chwila dla oka, tętno spada, można lecieć dalej. Pod kopcem krótka pętla po tutejszych ścieżynach, czyli...
Cały tekst znajdziecie w bikeBoard 11-12/2016 kup e-wydanie
Dodano: 2016-11-15
Autor: Tekst: Sebastian Nagło, zdjęcia: Miłosz Kędracki, Maciej Patrzałek
Reklama