
Szlakiem latarni morskich - tekst czytelnika (14 dni na rowerze)
Sobota 12.07. Świnoujście-Albeck-Międzyzdroje.
Dystans 37 km
Świnoujście powitało nas ciepłą pogodą. Przeprawiliśmy się promem na lewą, miejską część miasta i skierowaliśmy szlakiem do Fortu Anioła i Fortu Zachodniego. Fortyfikacje te wchodziły w skład Twierdzy Świnoujście od końca XIX wieku. W pobliżu falochronu zrobiliśmy krótką przerwę na posiłek. Promenadą dotarliśmy do ścieżki prowadzącej na przejście graniczne z Niemcami. Wzdłuż ulicy prowadzącej do przejścia wybudowano perony kolei łączącej Świnoujście z siecią niemieckich kurortów. Gładką jak stół ścieżką rowerową dotarliśmy do nadmorskiej promenady w Albeck. Przy głównej alei będącej deptakiem i dwukierunkową ścieżką, stały hotele i pensjonaty, było mnóstwo skwerów, placów zabaw, sklepików i stoisk z pamiątkami.
Dziewczynki i żona z ciekawością wszystkiemu się przyglądały. Szczególnie podobało im się molo, gdzie stał niewielki hotel. Z przyczyn ekonomicznych, postanowiliśmy że na tej krótkiej wizycie, nasz pobyt w Niemczech zakończymy. Wróciliśmy do Świnoujścia i skierowaliśmy się do latarni morskiej. Efektowna i najwyższa latarnia na Bałtyku ma wys. 68 m. i zasięgu światła 46,4 km.(25 Mm). Wejście na szczyt latarni po stromych schodach, to solidna porcja wysiłku. Gdy dotarliśmy tam z Olą i Alicją, zobaczyłem że niebo pokryte było szaro burymi chmurami, wzmógł się wiatr i rozpadał deszcz. Nie weszliśmy na galerię, bo panował tam cug nie do opisania. Trochę żałowaliśmy że jest kiepska pogoda, i nie zobaczymy wspaniałych widoków na Świnoujście, Międzyzdroje i niemiecki Albeck. Niestety w latarni nie sprzedawano tzw. paszportu, na którym można by potrwierdzić swój pobyt. Dziewczynki wybrały więc pocztówkę na której przystawiono nam pieczątkę latarni.
Deszcz przestał padać po pół godzinie, i ruszyliśmy w drogę do Międzyzdrojów. Pokonanie ok. 17 km. nie zajęło nam dużo czasu. Już na rogatkach kurortu zaczęliśmy rozglądać się za miejscem na nocleg. Na niewielkiej działce, pozwoliła nam rozbić namioty pani Ewa z mężem. Po zapoznawczej rozmowie, gospdyni pojechała z nami rowerami na promenadę gwiazd, pokazując najciekawsze miejsca miasta, łącznie z nowym pomnikiem znanego aktora Gustawa Holoubka. Gdy wróciliśmy na działkę, panowała już szarówka, nie pozostało nam więc nic innego jak zakończyć snem pierwszy ciekawy dzień wyprawy.
Niedziela 13.07. Międzyzdroje-Międzywodzie.
Dystans 43 km
Odżywcze nadmorskie powietrze podziałało na żonę i córki jak balsam. Dziewczyny rześko powstawały, i pomogły w zwinięciu obozu. Pożegnaliśmy przemiłych gospodarzy i ruszyliśmy w kierunku Wisełki. Malownicza, kręta i pagórkowata droga pośród lasów, rozciągnęła naszą kolumnę. Zonie jazda pod górę na obciążonym rowerze sprawiała trochę problemów, więc Ola zostawała dla towarzystwa. Za mną jak cienie podążały Paulina z Alicją. Zatrzymaliśmy się na parkingu w pobliżu wejścia na wzgórze widokowe Gosań. Zabezpieczyliśmy rowery i poszliśmy podziwiać nadmorskie widoki. Dziewczynki szalały z aparatem, robiąc w leśnej scenerii zdjęcia sobie, żonie i otaczającej nas przyrodzie. Ze wzgórza roztaczały się piękne widoki na nadmorską zieleń, klify i plaże.
Kilka km. dalej wjechaliśmy w las z zamiarem dotarcia do latarni Kikut. Okazało się to jednak dość trudnym wyzwaniem. Najpierw przez leśne pełne korzeni i pagórków ścieżki, przejechaliśmy ok. 1,5 km. Droga się skończyła, a szlak pieszy prowadził pod stromą górę. Zabrałem Olympusa E-300, i ruszyliśmy w długą wspinaczkę. Na szczycie wzniesienia, górowała 15 m. wieża latarni niedostępna do zwiedzania. Latarnia powstała na bazie dawnej wieży widokowej. W 1994 r. została wyposażona w urządzenia nie wymagające dozorowania. Wieża wygląda na nieco zaniedbaną. Zasięg świateł latarni wynosi 29,6 km.(16 Mil morskich). Wróciliśmy do głównej drogi, i zatrzymaliśmy się na przydrożnym parkingu, by spożyć posiłek. Tu się okazało jak przebieg wyprawy wpływa na apetyt dzieciaków. Gdy posiłek dobiegł końca, żona skwitowała "dwa bochenki poszły". Po energetycznym wzmocnieniu, szybko dotarliśmy do Międzywodzia. Mała miejscowość tętniła życiem dzięki mnogości turystów. Nocleg znaleźliśmy w ośrodku "Pusih" własności Pana Piotra Madeja. Mogliśmy skorzystać z czystych sanitariatów, rozbić namioty na obszernym polu. Właściciel był tak miły, że schował nam na noc rowery. SERDECZNIE DZIĘKUJEMY. Wieczorem poszedłem z dziewczynkami nad morze, podziwiać zachód słońca. Pociechy prześcigały się w próbach wykonania ładnych zdjęć, zwłaszcza zachodu słońca, i muszę przyznać że osiągnęły ciekawe efekty.
Dystans 37 km
Świnoujście powitało nas ciepłą pogodą. Przeprawiliśmy się promem na lewą, miejską część miasta i skierowaliśmy szlakiem do Fortu Anioła i Fortu Zachodniego. Fortyfikacje te wchodziły w skład Twierdzy Świnoujście od końca XIX wieku. W pobliżu falochronu zrobiliśmy krótką przerwę na posiłek. Promenadą dotarliśmy do ścieżki prowadzącej na przejście graniczne z Niemcami. Wzdłuż ulicy prowadzącej do przejścia wybudowano perony kolei łączącej Świnoujście z siecią niemieckich kurortów. Gładką jak stół ścieżką rowerową dotarliśmy do nadmorskiej promenady w Albeck. Przy głównej alei będącej deptakiem i dwukierunkową ścieżką, stały hotele i pensjonaty, było mnóstwo skwerów, placów zabaw, sklepików i stoisk z pamiątkami.
Dziewczynki i żona z ciekawością wszystkiemu się przyglądały. Szczególnie podobało im się molo, gdzie stał niewielki hotel. Z przyczyn ekonomicznych, postanowiliśmy że na tej krótkiej wizycie, nasz pobyt w Niemczech zakończymy. Wróciliśmy do Świnoujścia i skierowaliśmy się do latarni morskiej. Efektowna i najwyższa latarnia na Bałtyku ma wys. 68 m. i zasięgu światła 46,4 km.(25 Mm). Wejście na szczyt latarni po stromych schodach, to solidna porcja wysiłku. Gdy dotarliśmy tam z Olą i Alicją, zobaczyłem że niebo pokryte było szaro burymi chmurami, wzmógł się wiatr i rozpadał deszcz. Nie weszliśmy na galerię, bo panował tam cug nie do opisania. Trochę żałowaliśmy że jest kiepska pogoda, i nie zobaczymy wspaniałych widoków na Świnoujście, Międzyzdroje i niemiecki Albeck. Niestety w latarni nie sprzedawano tzw. paszportu, na którym można by potrwierdzić swój pobyt. Dziewczynki wybrały więc pocztówkę na której przystawiono nam pieczątkę latarni.
Deszcz przestał padać po pół godzinie, i ruszyliśmy w drogę do Międzyzdrojów. Pokonanie ok. 17 km. nie zajęło nam dużo czasu. Już na rogatkach kurortu zaczęliśmy rozglądać się za miejscem na nocleg. Na niewielkiej działce, pozwoliła nam rozbić namioty pani Ewa z mężem. Po zapoznawczej rozmowie, gospdyni pojechała z nami rowerami na promenadę gwiazd, pokazując najciekawsze miejsca miasta, łącznie z nowym pomnikiem znanego aktora Gustawa Holoubka. Gdy wróciliśmy na działkę, panowała już szarówka, nie pozostało nam więc nic innego jak zakończyć snem pierwszy ciekawy dzień wyprawy.
Niedziela 13.07. Międzyzdroje-Międzywodzie.
Dystans 43 km
Odżywcze nadmorskie powietrze podziałało na żonę i córki jak balsam. Dziewczyny rześko powstawały, i pomogły w zwinięciu obozu. Pożegnaliśmy przemiłych gospodarzy i ruszyliśmy w kierunku Wisełki. Malownicza, kręta i pagórkowata droga pośród lasów, rozciągnęła naszą kolumnę. Zonie jazda pod górę na obciążonym rowerze sprawiała trochę problemów, więc Ola zostawała dla towarzystwa. Za mną jak cienie podążały Paulina z Alicją. Zatrzymaliśmy się na parkingu w pobliżu wejścia na wzgórze widokowe Gosań. Zabezpieczyliśmy rowery i poszliśmy podziwiać nadmorskie widoki. Dziewczynki szalały z aparatem, robiąc w leśnej scenerii zdjęcia sobie, żonie i otaczającej nas przyrodzie. Ze wzgórza roztaczały się piękne widoki na nadmorską zieleń, klify i plaże.
Kilka km. dalej wjechaliśmy w las z zamiarem dotarcia do latarni Kikut. Okazało się to jednak dość trudnym wyzwaniem. Najpierw przez leśne pełne korzeni i pagórków ścieżki, przejechaliśmy ok. 1,5 km. Droga się skończyła, a szlak pieszy prowadził pod stromą górę. Zabrałem Olympusa E-300, i ruszyliśmy w długą wspinaczkę. Na szczycie wzniesienia, górowała 15 m. wieża latarni niedostępna do zwiedzania. Latarnia powstała na bazie dawnej wieży widokowej. W 1994 r. została wyposażona w urządzenia nie wymagające dozorowania. Wieża wygląda na nieco zaniedbaną. Zasięg świateł latarni wynosi 29,6 km.(16 Mil morskich). Wróciliśmy do głównej drogi, i zatrzymaliśmy się na przydrożnym parkingu, by spożyć posiłek. Tu się okazało jak przebieg wyprawy wpływa na apetyt dzieciaków. Gdy posiłek dobiegł końca, żona skwitowała "dwa bochenki poszły". Po energetycznym wzmocnieniu, szybko dotarliśmy do Międzywodzia. Mała miejscowość tętniła życiem dzięki mnogości turystów. Nocleg znaleźliśmy w ośrodku "Pusih" własności Pana Piotra Madeja. Mogliśmy skorzystać z czystych sanitariatów, rozbić namioty na obszernym polu. Właściciel był tak miły, że schował nam na noc rowery. SERDECZNIE DZIĘKUJEMY. Wieczorem poszedłem z dziewczynkami nad morze, podziwiać zachód słońca. Pociechy prześcigały się w próbach wykonania ładnych zdjęć, zwłaszcza zachodu słońca, i muszę przyznać że osiągnęły ciekawe efekty.
Strict Standards: Only variables should be passed by reference in /home/bikeboard/domains/bikeboard.pl/public_html/smarty/plugins/function.x_paginator.php on line 35
Dodano: 2008-09-30
Autor: Tekst i zdjęcia: Janusz Bączyński
Reklama